|
Zmartwychstanie
W pewnej wiosce gdzieś w Polsce sąsiadowały ze sobą przez płot dwie
skłócone rodziny, nazwijmy ich państwo X o raz państwo Y. Konflikt trwał
już od wielu lat, a przyczyną był wilczur rodziny X, który nieustannie
zagryzał drób tych drugich. Na nic się zdało zamykanie psa w kojcu, i
tak zawsze znalazł sposób żeby uciec. Doszło do tego, że sąsiedzi
zaczęli składać na siebie doniesienia oraz robic okrutne żarty. Rodzina
Y z czasem tez nabyła psa, jednak był to mały kundelek. Pewnego dnia
wilczur od państwa X przyniósł coś w pysku. Kiedy okazało się ze ową
zdobyczą jest kundel sąsiadów zrobiło się naprawdę gorąca. Nikt nie
chciał niepotrzebnego zamieszania i jeszcze gorszej wojny, wiec głowa
rodziny wraz z najstarszym synem zakradli się do sąsiadów i przypięli
martwego psa do budy. Oficjalna wersją był nieoczekiwany zgon psa. Kilka
godzin później na podwórzu Y rozległy się lamenty, płacz i okrzyki.
Zaszokowani państwo X zobaczyli całą rodzinę Y klęcząca na podwórzu i
modląca się do martwego psa. Na pytanie co się stało, zapłakany ojciec Y
odpowiedział "to cud, wczoraj wieczorem pochowaliśmy naszego Małego, a
dzisiaj rano on leżał przy budzie. Nasz pies jest wybrańcem Boga, on
zmartwychwstał! to cud boży!" Państwo Y po dziś dzień wierzą w cudowne
zmartwychwstanie ich kochanego psa, dlatego ciiiii;)
Babcia
Mój znajomy był świadkiem tego zdarzenia. stał w kolejce, w sklepie
przed nim stała starsza Pani. przyszedł czas na babcie, zaczyna kupować
i po chwili krzyczy na sklep: ,, Czegoś zapomniałam, czegoś na Ł.."
Pani ekspedientka wymienia jej towary na Ł.. a ona po chwili
zastanowienia mówi: ,,Łoctu zapomniałam!" :P
Niewinna starsza pani
Kiedyś moja znajoma Ania, jechała autobusem z Kępna do Wrocławia.
Siedziała na ostatnim siedzeniu na środku, więc przed nią był tylko
korytarz autobusowy. Na kolanach trzymała otwartą torebkę, bo przed
chwilę coś w niej szukała. W pewnym momencie autobus gwałtownie
zahamował i torebka spadła na podłogę a jej zawartość wysypała się. Ania
powoli wszystko pozbierała i sprawdziła czy niczego nie brakuje.
Niestety brakowało telefonu. Sprawdziła jeszcze czy nie ma go w
kieszeniach i zerknęła jeszcze raz na podłogę, ale niestety nigdzie go
nie było. Jednak była pewna, że miała go przy sobie. Postanowiła zgłosić
sprawę kierowcy. Ten zatrzymał autokar i poprosił pasażerów, aby się
rozejrzeli czy nie leży przy nich telefon. Przecież musi gdzieś być, bo
nikt w tym czasie nie wysiadał. Niestety nikt telefonu nie znalazł.
Jedna z pasażerek zaproponowała Ani, aby ta podała swój numer, to ona
zadzwoni ze swojego telefonu i będzie łatwiej zlokalizować telefon. I
tak zrobiły. Nagle w autobusie słychać było dźwięk telefonu. Wydobywał
się on z torebki starszej pani, która podróżowała wraz ze swoim mężem.
Kobieta zmuszona przez kierowcę otworzyła torebkę i okazało się, że ma
tam ów zagubiony telefon. Oburzony kierowca powiedział, że to kradzież i
ma prawno zadzwonić na policję i wyprosić ową parę z autobusu. Kobieta
nie wykazała żadnej skruchy, wręcz powiedziała, że kierowca nie może jej
oskarżać, bo nie wydał jej grosza przy kupnie biletu.
Jemy kolacje i nagle słyszę z kuchni glos mojego synka, chce popiejone
pomidory. Ja oczy w piec zloty i pytam: -jakie popiejone???? -no
normalne - odparł synuś po kilku tłumaczeniach ze nie ma popiejonych
pomidorów synek zaciąga mnie do kuchni i mówi: - na stole leży pijep,
popjep mi pomidory chodziło o pieprz :D |